Kiedy samochód jest jedynie środkiem komunikacji, który ma generować jak najniższe koszty, nie dziwi szukanie oszczędności na materiałach eksploatacyjnych. Dlatego też kierowcy szukający opon do tańszych samochodów rozglądają się za oponami budżetowymi, używanymi, czy nawet bieżnikowanymi.
Weźmy taki przykład: dobierz opony do Renault Clio. Takiego 10-letniego. To oczywiste, że nie wybierzesz opon pokroju Michelin Pilot Sport 4 za około 1000 zł za sztukę, ale czy warto wybrać opony bieżnikowane?
Czym są opony bieżnikowane?
Chociaż opony zużywają się także z wiekiem, najbardziej widoczną oznaką zużycia jest starty bieżnik. Producenci zalecają, by zmieniać ogumienie przy 3 mm w przypadku opon letnich i przy 4 mm w przypadku opon zimowych. Według polskiego prawa możemy poruszać się na oponach z bieżnikiem do minimum 1,6 mm.
Co się dzieje z oponami, w których bieżnik jest już starty do dopuszczalnych lub zalecanych wartości? Nadlewa się na nie nową warstwę bieżnika, najczęściej we wzorze skopiowanym z markowych opon sprzed kilku generacji.
Opony bieżnikowane tworzone są na bazie różnych modeli opon – dostają nowy bieżnik, więcej gumy na ściankach, ale w jednym komplecie możemy mieć zarówno oponę Nokian, jak i Pirelli czy Nankang. Wizualnie będą identyczne, ale nie mamy pewności, co znajduje się pod spodem.
Warto zwrócić też uwagę, że skoro jest to produkt stworzony na bazie używanych opon, nie obowiązują go normy, z którymi muszą się liczyć producenci nowego ogumienia. Nie są więc poddawane testom, ani nie mają określonych właściwości według jakichkolwiek norm.
Za oponami bieżnikowanymi przemawia jednak ich cena – to nawet 100 zł za sztukę.
Dlaczego opony bieżnikowane to zły pomysł?
Opon bieżnikowanych zwyczajnie lepiej unikać – i już mówimy dlaczego.
Przede wszystkim dlatego, że nie znamy ich parametrów. Można też się spodziewać, że sami producenci ich nie znają, bo osiągi opony zależą od bardzo wielu czynników, nie tylko od kształtu i ilości bieżnika. Są opony wykonane z twardszych mieszanek, z bardziej miękkich, o różnych właściwościach hydrofobowych i tak dalej.
Przykładowo – o odporności opony na zjawisko aquaplanningu, a więc niezdolności do odprowadzenia nadmiaru wody, nie decyduje głębokość bieżnika, a właśnie jakość samej mieszanki. Firmy, które zajmują się produkcją opon, wydają setki milionów na opracowywanie mieszanek. Firmy produkujące „nalewki” korzystają z o wiele mniej wyrafinowanych rozwiązań, przez co nie są w stanie – mimo wizualnego podobieństwa – zaoferować wystarczającej przyczepności.
Opony bieżnikowane nie sprawdzą się tym bardziej jako zimówki. To, że będą miały bieżnik odpowiedniej głębokości nie zagwarantuje lepszego prowadzenia na śniegu. Tu bardzo ważna jest miękka mieszanka o dobrych właściwościach hydrofobowych. To wtedy śnieg wchodzi w kostkę bieżnika i klei się do śniegu na podłożu.
Inną kwestią jest też masa. Z racji prostszej technologii produkcji, „nalewki” są cięższe od zwykłych opon. Masa kół to tzw. masa nieresorowana, która zwiększona przyczynia się do szybszego zużycia elementów zawieszenia, zwiększenia zużycia paliwa i pogorszenia osiągów samochodu. Niższa jakość opon bieżnikowanych sprawia też trudności z ich wyważeniem.
Kiedy warto?
Są sytuacje, w których opony bieżnikowane nadal nie są idealnym rozwiązaniem, ale mają już jakiś sens. To na przykład sporty motorowe. Intensywna jazda na torze sprawia, że komplet może nadawać się do wymiany nawet po jednych zawodach. Amatorzy często sięgają więc po komplety bieżnikowane, które są nawet dwa razy tańsze od nowych slicków. To pozwala im zaoszczędzić nawet kilka tysięcy złotych w ciągu roku startów.
Opony nie powinny być tym, na czym w samochodzie się oszczędza, ale jeśli już – opony bieżnikowane powinny zdać egzamin u osób, które naturalnie jeżdżą powoli, ostrożnie i mają nieduże, lekkie samochody. Opony bieżnikowane mogłyby się tu obronić, ale nadal trzeba wziąć pod uwagę, że nigdy nie dorównają nowym oponom.
Jakie więc opony wybrać?
Opony bieżnikowane w użytku drogowym nie są najlepszym pomysłem – chyba, że jeździcie powoli i rzadko. Kupując samochód używany, warto też zwrócić uwagę czy nie jest wyposażony w takie opony – to oznacza, że albo ktoś na nim bardzo oszczędzał, albo kupujemy samochód od oszczędnego handlarza.
Znacznie lepiej jest kupić nawet opony klasy budżetowej, jak Goodride, czy Kormoran. To sprawdzone marki, a jako nowe ogumienie sprzedawane w UE są odpowiednio oznaczone i przetestowane – po prostu wiemy, co kupujemy.
Materiał powstał we współpracy ze sklepem z oponami oponyprofi.pl